środa, 16 września 2015

Na szlaku. Wielka Sowa i okolice.


Nie lubię się szwendać bez celu po górach. Widoki dla samych widoków? Droga dla samej drogi? Raczej nie dla mnie. Wolę mieć w tym jakiś cel. No i już mam - Górską Odznakę Turystyczną. Skoro mam się zmęczyć i zostawić kanapę daleko za sobą to nie za nic.
Zaczynamy od Wielkiej Sowy - szczyt w paśmie Gór Sowich. Same zalety - góry dość niskie i od domu blisko.
Zaczęliśmy od kościoła p.w. Aniołów Stróżów w Kamionkach w kierunku Starej Jodły. Spacerkiem byliśmy na miejscu po 40 minutach.

Stara Jodła.

Stara Jodła
Chwila odpoczynku i ruszyliśmy dalej. Następny przystanek już tylko minęliśmy bo nie mieliśmy ochoty odpoczywać.
Rozdroże pod Młyńskiem.
Z Rozdroża pod Młyńskiem prowadzi na Wielką Sowę żółty szlak. Zdecydowaliśmy się jednak na niebieski i już po niecałej godzinie byliśmy na szczycie.
A po drodze spotkaliśmy Naparstnice Purpurowe.



Wielka Sowa. Dla strudzonych jest miejsce do dłuższego odpoczynku i posilenia się. Dla koneserów panoram jest wieża widokowa.



Mała Sowa na Wielkiej Sowie.
Rozdroże pod wieżą.























Do wejścia na szczyt pogoda nam sprzyjała. Było słonecznie i ciepło ale słychać było grzmoty z daleka. Ktoś w niebiosach szafy przesuwał. Zbliżająca się burza pozbawiła nas dobrej widoczności i trzeba było zadowolić się tym co się zobaczyło.

Wschód. Kalenica w oddali.

Północ i Ślęża na horyzoncie.
Zachód. Góry Wałbrzyskie.


Długo nie zabawiliśmy Wielkiej Sowie bo zaczęło grzmieć na tyle przekonująco, że ruszyliśmy w drogę powrotną  przez Kozie Siodło. A po drodze....


Nieeeee...to nie był jeden samotny kolarz, który zapragnął przygody w burzowe popołudnie.





















Było ich ponad 1000 choć my na swojej drodze spotkaliśmy ich mniej. Trafiliśmy na zawody z cyklu Bike Maraton. Przejazd takiej ilości rowerzystów zrobił wrażenie ale jeszcze większe to, że najdłuższa pętla miała ponad 72 km. Kawał drogi po górach. Wielki szacunek dla każdego zawodnika. Tym bardziej, że zaczęło padać a chwilę później rozpętała się burza. Na szczęście nie zlało nas okrutnie  bo zdążyliśmy do schroniska na Przełęczy Jugowskiej. Tam przeczekaliśmy burzę i zaczęliśmy zejście do Kamionek.


"Rozkład jazdy" w schronisku Zygmuntówka.

Widok spod schroniska Zygmuntówka. W dole Bukowa Chata.

Kolarze nie mieli gdzie się schronić przed deszczem.





Ostatni odcinek był już spacerkiem.

Na zielonym szlaku w kierunku Kamionek.

Na zielonym szlaku w kierunku Kamionek.

W końcu udało nam się dotrzeć do punktu wyjścia. Mieliśmy wszystko - deszcz i słońce, burzę i wiatr.  Ciekawy początek:) Ale co ważne, mamy pierwsze punkty na GOT.


Profil wysokości naszej trasy.

1 komentarz:

  1. Muszę bliżej przyjrzeć się temu co to ten GOT :) Ja na razie kolekcjonuję zdjęcia ze wszystkich najwyższych szczytów :) A ostatnio na Wielkiej Sowie, oprócz widoczków załapaliśmy sie na jakiś festiwal poetycki :D Pozdrawiam, U.

    OdpowiedzUsuń